Lokomotywa Juliana Tuwima – po polsku i niemiecku

Wiersz Juliana Tuwima – Lokomotywa, to nie lada wyzwanie dla tłumaczy. Mimo tego utwór ma swoje wersje w wielu językach – również języku niemieckim.
Dziś prezentujemy kunszt translatorskiej pracy wykonanej przez Jamesa Krüssa, który doskonale oddał charakter i tempo jednego z najbardziej znanych polskich wierszy.

Lokomotywa

autor: Julian Tuwim

Die Lokomotive

tłumaczenie: James Krüss

Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa –
Tłusta oliwa.
Die große Lok ist heiß
ihr Öl tropft auf das Gleis,
und Öl ist, wie man weiß, Lokomotivenschweiß
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Der Heizer, der füllt ihr mit Kohle den Bauch,
drum keucht sie und jammert und stöhnt unterm Rauch:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
UCH ist das heiß!
HUK soviel Schweiß!
PUH welche Glut!
DAS tut nicht gut!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym – same tuczone świnie,
W dziesiątym – kufry, paki i skrzynie
Kaum kann sie schnaufen, kaum sich noch mucken:
Immer mehr Kohlen muss sie verschlucken.
Und so viel Wagen stehn auf den Gleisen,
große und schwere, aus Stahl und aus Eisen.
Die soll sie schleppen. Je, welche Mühe!
Im einen sind Pferde, im andern sind Kühe.
Im dritten sind Männer, sehr dick und sehr rund,
die futtern dort Würste, fast viereinhalb Pfund.
Im vierten Waggon stehn sechs große Klaviere.
Im fünften sind wilde und seltene Tiere:
Ein Bär, zwei Giraffen und ein Elefant,Im sechsten, da werden Bananen versandt.Im siebten sind eichene Tische und Schränke,
Im achten gar eine Kanone – man denke!
Im neunten sind Schweine, die fett sind vom Mästen,Im zehnten nur Koffer und Kisten und Kästen.
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną – taki to ciężar!
Und dabei gibt´s vierzig solch riesiger Wagen,
was da alles drin ist, das kann ich nicht sagen!
Und kämen selbst tausend der stärksten Athleten,und schmausten sie jeder wohl tausend Pasteten,
und würden sie noch so viel Mühe sich geben:
Sie könnten die Lok mit den Wagen nicht heben!
Nagle – gwizd!
Nagle – świst!
Para – buch!
Koła – w ruch!
Plötzlich – tschuff,
plötzlich – puff,
da staunt jeder:
roll´n die Räder!
Najpierw powoli jak żółw ociężale,
Ruszyła maszyna po szynach ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.
Erst ging es langsam, schildkrötenlangsam,
bis die Maschine allmählich in Gang kam.
Mühselig zieht sie mit Schnaufen und Grollen,
aber die Räder, die Räder, sie rollen.
Und nun geht es fort mit Getös und Gebraus
und rattert und tattert und schnattert und knattert.
A dokąd? A dokąd?
A dokąd? Na wprost!
Wohin denn? Wohin denn?
Wohin denn? Gradeaus!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Auf Schienen, auf Schienen, auf Brücken, durch Felder,
durch Berge, durch Tunnel durch Wiesen, durch Wälder.
Die Räder, sie plappern ihr Sprüchlein (ihr wisst es):
So ist es, so ist es, so ist es, so ist es!
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
Sie rollen, sie tollen durch Hügel und Tal,
als wär die Maschine kein Dampfross aus Stahl,
als wär sie, als wär sie – potz Schwefel und Pech –
was Kleines, was Feines, ein Spielzeug aus Blech.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
Warum nur, wieso nur, weshalb nur so flink?
Wer treibt denn, wer treibt denn, wer treibt denn das Ding?
Wer macht dies Gestöhn und Geschnauf und Gestampf?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!
Der Dampf, liebe Leute, der zischende Dampf!
Der Dampf aus dem Kessel (das weiß ja ein jeder)
der Dampf treibt die Kolben, die Kolben die Räder,
die Räder, sie treiben die schwere massive,
die keuchende eiserne Lokomotive.
Und immer plappern die Räder (ihr wisst es):
So ist es, so ist es, so ist es, so ist es!